W dobie Internetu i mediów społecznościowych, tj. Facebook, często natrafiamy na apele o pomoc, także o oddanie krwi. Problem w tym, że spora część takich wiadomości to tzw. „łańcuszki”, które niosą wiele szkody.
Najczęściej można „natrafić” na taki apel:
Tego typu informacja pierwszy raz pojawiła się w 2015 r. Owszem, ponad dwa lata temu była poszukiwana krew dla dziecka. Znalazł się dawca i o sprawie zapomniano. Ale nie na długo, bo te wiadomości wracają jak bumerang.
– Niestety, ktoś przerobił wiadomość. Dopisał fikcyjne imię i nazwisko, dane pani Marzeny. Rodzice chorej dziewczynki wielokrotnie mówili, że nie znają tej kobiety, że wiadomość stała się łańcuszkiem. Sprawy nie udało się zatrzymać – powiedziała w 2015 r. „Gazecie Wyborczej” Magdalena Obierc, rzecznik Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Jak podaje jedna z dziennikarek cytowana przez portal natemat.pl: – Już jakiś czas temu widziałam ten apel i postanowiłam sprawdzić w Google, bo jestem honorowym krwiodawcą i wydało mi się dziwne, że podany jest numer telefonu, a nie ma danych dziecka ani szpitala. Okazało się, że ktoś postanowił utrudnić pracę agentce ubezpieczeniowej.
—
Od autora wpisu: Każda informacja o zbiórce krwi w Zielonce dla konkretnej osoby jest przez nas dokładnie weryfikowana zanim zostanie opublikowana i upubliczniona. Stąd nasza prośba do Państwa – każdą prośbę otrzymaną SMS-em lub na Facebooku (lub innych portalach społecznościowych) o wsparcie warto sprawdzić!
Źródło: natemat.pl, lublin112.pl